- Zawsze mówiłam sobie, że nie będę się spotykać z kimś, kto nie lubi tańczyć, ani też kimś kogo przypadkiem poznam w barze. No a już na pewno nie z obcokrajowcem!
Marta do Limy pojechała w ramach wymiany studenckiej między tamtejszą uczelnią a Uniwersytetem Ekonomicznym w Krakowie. Od samego początku starała się poznawać otaczającą ją kulturę i uczestniczyć we wszystkim co ją otaczało. Podczas jednej z lokalnych fiest poznała Diego. Zwróciło jej uwagę to, że nie bawił się jak pozostali, lecz smętnie siedział na ławce. Podeszła i zapytała: - Dlaczego nie tańczysz? Był wrzesień 2009 roku i do tej pory nie poznała odpowiedzi na to pytanie.
Tamtego wieczoru sporo rozmawiali. Gdy się żegnali zanotowała mu swój adres na ręce po czym zniknęła na kilka tygodni. Odnaleźli się „w Internecie” i zaczęli do siebie pisać. Wkrótce on zaprosił ja na koncert swojego zespołu. Gdy się ponownie zobaczyli, poczuli, że chcą być ze sobą, choć rozsądek podpowiadał, że to wszystko takie nagłe i spontaniczne. Postanowili razem wyruszyć w podróż do Cuzco i Machu Pichu. W założeniu miała to być próba i okazja do skonfrontowania dzielących ich różnic, tak charakterologicznych jak i kulturowych. Diego jak sam wspomina, wiódł wtedy dość wygodny tryb życia, nawet nigdy nie był w Andach. A Marta lubiła przygody i często podróżowała z plecakiem. Postanowili więc, że jeśli po tej wyprawie będą nadal chcieli być razem to ich związek ma sens. I choć Diego nie przypłacił wówczas życia próbując wejścia na Machu Pichu alternatywną ścieżką, to wyprawę należało uznać za udaną. Dla spełnienia przyrzeczenia podarował wtedy Marcie pierścionek, który nosił na swoim palcu. W trzy miesiące od dnia, w którym się poznali byli już zaręczeni. Rok później pierścionek zginął w barze, ale szukając go znaleźli pieniądze potrzebne na powrót do domu. Kolejne miesiące, które zbliżały Martę do powrotu do Krakowa spędzali już tylko razem. Gdy semestr dobiegł końca Marta postanowiła nie wracać jeszcze do Polski. Przez miesiąc widywali się codziennie i wykorzystywali pozostały czas by poznać się lepiej. W efekcie obietnica będąca z początku młodzieńczym żartem, utrwaliła się. W lutym Marta wróciła do kraju i od razu zaczęła myśleć o ponownym wyjeździe do Peru. Przez kolejnych 6 miesięcy byli jednak zdani wyłącznie na wirtualny kontakt. Codziennie rozmawiali przez telefon i wymieniali mejle. Marta szukała sposobu by wrócić jeszcze raz do Peru. Jej, jako obywatelce kraju Unii Europejskiej było łatwiej. Napisała list do Dziekana swojej uczelni, starając się go przekonać, że musi polecieć bywziąć tam ślub. W odpowiedzi dowiedziała się, dostanie kolejne stypendium i że już wkrótce poleci tam na kolejne 6 miesięcy. Przez cały ten okres mieszkali razem i w rok od dnia, w którym się poznali wzięli ślub cywilny. Co prawda pierwsza kąpiel w oceanie zmyła złoty kolor ich mosiężnych obrączek jakie nosili wtedy na palcach ale wcale im to nie przeszkadzało. Byli bardzo szczęśliwi.
Tamtego wieczoru sporo rozmawiali. Gdy się żegnali zanotowała mu swój adres na ręce po czym zniknęła na kilka tygodni. Odnaleźli się „w Internecie” i zaczęli do siebie pisać. Wkrótce on zaprosił ja na koncert swojego zespołu. Gdy się ponownie zobaczyli, poczuli, że chcą być ze sobą, choć rozsądek podpowiadał, że to wszystko takie nagłe i spontaniczne. Postanowili razem wyruszyć w podróż do Cuzco i Machu Pichu. W założeniu miała to być próba i okazja do skonfrontowania dzielących ich różnic, tak charakterologicznych jak i kulturowych. Diego jak sam wspomina, wiódł wtedy dość wygodny tryb życia, nawet nigdy nie był w Andach. A Marta lubiła przygody i często podróżowała z plecakiem. Postanowili więc, że jeśli po tej wyprawie będą nadal chcieli być razem to ich związek ma sens. I choć Diego nie przypłacił wówczas życia próbując wejścia na Machu Pichu alternatywną ścieżką, to wyprawę należało uznać za udaną. Dla spełnienia przyrzeczenia podarował wtedy Marcie pierścionek, który nosił na swoim palcu. W trzy miesiące od dnia, w którym się poznali byli już zaręczeni. Rok później pierścionek zginął w barze, ale szukając go znaleźli pieniądze potrzebne na powrót do domu. Kolejne miesiące, które zbliżały Martę do powrotu do Krakowa spędzali już tylko razem. Gdy semestr dobiegł końca Marta postanowiła nie wracać jeszcze do Polski. Przez miesiąc widywali się codziennie i wykorzystywali pozostały czas by poznać się lepiej. W efekcie obietnica będąca z początku młodzieńczym żartem, utrwaliła się. W lutym Marta wróciła do kraju i od razu zaczęła myśleć o ponownym wyjeździe do Peru. Przez kolejnych 6 miesięcy byli jednak zdani wyłącznie na wirtualny kontakt. Codziennie rozmawiali przez telefon i wymieniali mejle. Marta szukała sposobu by wrócić jeszcze raz do Peru. Jej, jako obywatelce kraju Unii Europejskiej było łatwiej. Napisała list do Dziekana swojej uczelni, starając się go przekonać, że musi polecieć bywziąć tam ślub. W odpowiedzi dowiedziała się, dostanie kolejne stypendium i że już wkrótce poleci tam na kolejne 6 miesięcy. Przez cały ten okres mieszkali razem i w rok od dnia, w którym się poznali wzięli ślub cywilny. Co prawda pierwsza kąpiel w oceanie zmyła złoty kolor ich mosiężnych obrączek jakie nosili wtedy na palcach ale wcale im to nie przeszkadzało. Byli bardzo szczęśliwi.
Z czasem zaczęli myśleć o tym, by przenieść się do Krakowa i tam spróbować wspólnego życia. Nie było to łatwe, gdyż wciąż najpierw musieli przekonać urzędników, że ich małżeństwo nie jest fikcyjne. Dziesiątki dziwnych pytań, na które często nie mieli ochoty odpowiadać, nie zraziły ich jednak. W końcu udało się dla Diego uzyskać wizę, dzięki której oboje mogli teraz mieszkać i starać się o pracę w Krakowie. Pierwsza znalazła ją Marta. Rozpoczynając pracę w dużej międzynarodowej firmie nie wiedziała jednak, że spodziewa się dziecka i wkrótce będzie musiała wziąć urlop. Szczęśliwie kilka dni później Diego również udało się znaleźć pracę. Od tamtej pory spokojniejsi o swoją przyszłość mogli przygotowywać się do narodzin swojej córki.
24.02.2012 na świat przyszła Natalia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz