Poznali się w 2006 roku w South Lake Tahoe, niewielkim mieście na granicy stanów Kalifornii i Newady. Dominika razem z siostrą i przyjaciółmi przebywała wówczas w Stanach Zjednoczonych w ramach wakacyjnego, czteromiesięcznego programu Work & Travel. Marco do USA sprowadził ślub starszego brata.
Poznali się pracując w jednym z newadzkich kasyn. Na początku byli tylko dobrymi znajomymi. Wszystko zmieniło się po wspólnym wyjeździe na Hawaje, pod koniec wakacji. Pierwszy pocałunek na plaży w Honolulu był dowodem, że pojawiło się między nimi dużo bardziej intensywne uczucie.
Niestety wkrótce musieli się rozstać i wrócić do swoich domów w Polsce i Kostaryce. Nie wiedzieli jeszcze wtedy, czy kiedykolwiek spotkają się po raz drugi. Postanowili jednak utrzymywać ze sobą kontakt przez internet. Marco mocno wierzył, że uda im się ponownie zobaczyć. Pewnego dnia zaskoczył Dominikę kupując jej bilet do Kostaryki. Bardzo chciał, żeby zobaczyła “ten skrawek prawdziwego raju na Ziemi”, w którym mieszka. Po sześciu miesiącach znajomości online Dominika wsiadała do samolotu lecącego na drugi koniec świata. Ponowne spotkanie z Marco oraz trzy wspólnie spędzone tygodnie odmieniły jej życie.
Jeszcze tego samego roku polecieli na krótkie wakacje do Meksyku, gdzie Marco się oświadczył. Kolejne Święta Bożego Narodzenia spędzili już wspólnie w Krakowie, u jej rodziny. Wtedy też zdecydowali się na półtoraroczny wspólny wyjazd do Stanów Zjednoczonych na praktykę zawodową. I tak po dwóch latach od poznania się, znaleźli się z powrotem w Kalifornii. 31 lipca 2009 roku, w South Lake Tahoe, miejscu które na zawsze pozostanie w ich sercu, wzięli ślub.
Wtedy też postanowili przenieść się na stałe do Krakowa. W drugą rocznicę ślubu na świat przyszedł ich ukochany synek Nataniel.
Marko, mamy obecnie najwspanialszą pore roku w Polsce. Wszystko dookoła kwitnie, jest ciepło, słonecznie, nawet deszcze bywają przyjemne - czy choć troche przypomina Ci to Twój porzucony skrawek raju?
No, nie bardzo ;-) Wiesz czasem faktycznie tęsknię za klimatem i przyrodą Kostaryki. Za możliwością pójścia na plaże lub pojechania do lasów tropikalnych. W Polsce klimat jest dośc suchy i cóż nie będę ukrywał, że każda zima jest dla mnie sporym wyzwaniem. Ale w sumie mieszkam tu już ponad 3 lata i powoli przyzwyczajam się do tej pogody. Ale wiesz, gdybym miał wybierać... :-)
Jak w takim razie odnalazłeś się w Krakowie? Czy czujesz sie tu już jak w domu?
Nie zdzwię Cię. Na początku wcale nie bylo łatwo. Kostaryka i Polska to jednak dwa różne światy. Tak pod względem pogody, krajobrazu jak i stylu życia. Po przyjeździe do Polski wiele rzeczy odkrywałem po raz pierwszy, jak na przykład spanie na rozkładanej kanapie. Wcześniej mieszkałem w przestronnym domu z wieloma pokojami a tu trudniej o tak wygodne warunki. W sumie nadal do tej pory nie mogę się przyzyzwyczaić do tej sofy J Sporo sytuacji i zjawisk nadal jest dla mnie nowych i takich, co do których wciąż trudno jest mi się przyzwyczaić.
Kiedyś usłyszałem, że pod wzgledem wylewności i porywczowści Polacy to tacy słowiańscy latynosi - czy zgodzilibyście sie z tym twierdzeniem?
Myślę, że Polacy ogólnie dużo bardziej ‘na serio’ podchodza do kwestii przebywania w związkach i relacji damsko-męskich, ale też nie uważam, żeby przez to byli bardziej romantyczni od osób z Ameryki Łacińskiej. My wychowywani jesteśmy w kulturze, gdzie łatwo wyrażamy nasze uczucia, ale nie tylko wobec dziewczyny / chłopaka / żony / męża, ale także wobec osób, które nas otaczają a więc znajomych, krewnych itd. A tego nie widzę tu aż a takiej formie.
Mieszkaliście razem w wielu miejscach na świecie. Jak na tym tle wypada Kraków, jako miasto gdzie cudzoziemcy lub osoby w mieszanych zwiazkach mogą rozpocząć wspólne życie?
Z Dominiką mieszkaliśmy już razem w Stanach Zjednoczonych i było nam tam bardzo dobrze. Nigdy nie czuliśmy się wykluczeni czy tez szczególnie inni od reszty społeczeństwa. Tu w Krakowie zdarza się, że ktoś spojrzy na mnie podejrzliwie lub powie coś głupiego, myśląć, że jedyne po co tu przyjeżdżamy to by podkradać polskie kobiety. Z drugiej strony jest tu też coraz więcej firm międzynarodowych, gdzie obcokrajowcy łatwo mogą znaleźć pracę nawet bez konieczności znajomości języka polskiego na wysokim poziomie.
Czy myślicie, że Kraków stanie się kosmopolitycznym miastem, do którego już niedługo będą przyjeżdzać cudzoziemcy w poszukiwaniu lepszego zycia?
Kraków już w tej chwili staje sie miastem kosmopolitycznym. Od lat bombardują go turyści a i nikogo nie dziwi też widok cudzoziemca w przychodni czy robiącego zakupy w osiedlowym sklepie. Przyjechali do Polski z różnych powodów: niektóróch przywiodło serce, a innych rozum. Przyjechali za ukochana osoba lub też po prostu do lepiej platnej pracy. I nic już chyba nie odwróci tego trendu.
Czy jest coś co na co dzień utrudnia Wam funckjonowanie? Co możnaby zmienić, by parom taka jak Wasza żylo się tu lepiej?
Jest kilka rzeczy, które w Polsce nam sie nie podobają. Marco na poczatku nie mógł przyzwyczaić sie do polskiej mentalości. Po dłuższym pobycie w Stanach Zjednoczonych sama też to dostrzegłam i zaczęło mnie to irytować. Czymś co mrozi Marco krew w żyłach jest na przykład polska biurokracja. Trzeba się naprawdę natrudzić, żeby zalatwić jakąś prosto, wydawałoby się, formalność. Do tego jeszcze poziom obsługi klienta w Polsce pozostawia wiele do zyczenia. To są w sumie proste rzeczy ale zarazem co drażni nas najbardziej w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz