niedziela, 8 kwietnia 2012

Ania i Boyko


Ania i Boyko
„Gdziekolwiek jesteśmy, tam jest nasz dom”



Ania (Białoruś) i Boyko (Bułgaria). Od 7 lat w Krakowie. Od 7 lat razem.
Poznali się na studiach, na które Ania wyjechała z rodzinnej Lidy w wieku 17 lat. Boyko do Krakowa trafił w ramach studenckiego programu Socrates-Erasmus, jako student szwedzkiej uczelni Malmö Högskola.

Ania z wykształcenia jest filologiem. Ukończyła Filologię Angielską i Bułgarską na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.
Boyko w Bułgarii ukończył studia z zakresu Ekonomii, po czym wyjechał do Szwecji, gdzie uzyskał także tytuł Bachelor in European Studies (połączony  programem Master of Arts in European Studies z Uniwersytetem Jagiellońskim w Krakowie).

Obecnie wspólnie zakładają szkołę językową Pickalang.

Mimo, że oboje doskonale znają język polski, to między sobą z przyzwyczajenia rozmawiają po angielsku. W tym języku rozmawiali ze sobą, gdy się poznali. Poza tym jak dodaje Boyko, ratuje go to przed zostaniem „misiem” lub innym „dziubusiem”. 



 Co robią Białorusinka i Bułgar w Krakowie?

Ania: Żyją długo i szczęśliwie (smiech). Jesteśmy tu już w sumie dosyć długo. Ja przyjechałam na studia z Białorusi, a Boyko wpadł na wymianę studencką ze Malmö (Malmö). I wpadł po uszy. Przynajmniej tak mówi. A jak już pytasz, co robimy to właśnie otwieramy szkołę językową. Trzymaj kciuki żeby się udało!

Boyko:  Ja na studia wyjechałem do Szwecji i dopiero stamtąd trafiłem do Polski. Z początku tylko na półroczną wymianę. Wtedy też poznałem Anię i postanowiłem zostać.

Jakie były początki? Nie mieliście problemów z aklimatyzacją?

Ania: ja przyjechałam tu jako zupełnie młoda dziewczyna. Z początku fatycznie nie było mi łatwo. Na szczęście dość dobrze znałam język polski jeszcze przed przyjazdem (babcia Ani jest Polką) i  to było bardzo pomocne.

Boyko: U mnie było trochę inaczej, bo nie przyjeżdżałem tu z zamiarem zostania na stałe. Wyjazd do Krakowa traktowałem raczej jako miłe zwieńczenie okresu studiów. Nie sądziłem, że się tu zakocham i zostanę na tak długo. A muszę przyznać, że gdy skończyły się studia i nasi międzynarodowi znajomi wrócili do swoich krajów, trochę trudno było mnie, cudzoziemcowi, odnaleźć się w polskiej rzeczywistości. Zwłaszcza gdy nadeszła jesień (śmiech). Szybko jednak znalazłem pracę. Razem z Anią stworzyliśmy własne grono znajomych i choć Polska to może nie idealny kraj, to jest nam tutaj dobrze. 



Co najbardziej spodobało Wam się w Polsce?

Ania: Choć może to wydać się nieco dziwne to ja w Polsce odnalazłam poczucie wolności. Czasem gdy wzbiera we mnie nostalgia za Białoruskim czarnym chlebem szybko uświadamiam sobie, że tak naprawdę, to tu czuję się wolna w swoich wyborach. To tu mogę ubierać się jak chce, pracować gdzie chcę i robić to na co mam ochotę. Tego nie ma w moim kraju. Dla Białorusinów nie do pojęcia jest, że ktoś może na Rynku tak, ot sobie czytać książkę.

Boyko: Ja, gdy po studiach postanowiłem zostać, to tak naprawdę wybierałem  nie tyle między Polską a Bułgarią co między Krakowem a Sofią. Dla mnie zawsze zasadnicza była różnica miedzy miastami a nie krajami. Gdy mam wybrać między  Bułgarią a Polską to zawsze wybiorę Bułgarię, lecz postawiony przed wyborem Sofia albo Kraków, wybiorę Kraków. Jak dla mnie to miasto ma specyficzną atmosferę. Może to wszystko wynika z moich osobistych doświadczeniach, ale coś w tym jest.  



A czy jest coś takiego co byście chcieli zmienić?

Ania: Mnie jest dobrze w Krakowie. Nie czuję, żebym była odpowiednią osobą by decydować o tym, co zmienić i dlaczego. To zadanie pozostawiam ludziom, którzy mieszkają tu od zawsze. Niech Polacy sami zdecydują jaki ma być kraj, którym chcą żyć. Nie potrafię nawet powiedzieć, co i czy w ogóle trzeba coś zmieniać.

Boyko:  Ja za to mam wrażenie, że Polacy w porównaniu z Bułgarami są jednak nieco ascetycznym narodem. Nie potrafią cieszyć się małymi rzeczami. Czasem mam wrażenie jakby ludzie dookoła byli jacyś spięci. Dla polskich mężczyzn wszystko musi być hardcore. Jak idą pograć w kosza to nie po to żeby się pobawić tylko, żeby wygrać, dowalić, udowodnić że są lepsi, silniejsi. Brakuje mi tu czasem luzu,  takiej lekkości w podejściu do życia. Zresztą, kto jak nie Polacy wymyśliłby na przykład zimowe zdobywanie szczytów w Himalajach? I tak samo oczywiście w piciu. Jak już zaczynają, to na umór. Ale pod tym względem akurat blisko im do Bułgarów.

Zauważyłem, że oboje nosicie na nadgarstkach charakterystyczne biało-czerwone wstążeczki..

Boyko: To Martenica – stary i bardzo popularny bułgarski zwyczaj. Z początkiem marca Bułgarzy obdarowują się kolorowymi włóczkowymi gałgankami, które noszą aż do powitania wiosny. Zwyczajowo, ozdobę taką można ściągnąć, dopiero gdy zobaczy się  przelatującego bociana, jaskółkę lub napotka pierwsze kwitnące drzewo. Uważa się, że to święto to jest także wyrazem nadziei na zdrowie i długie życie.

Ania: Każde z nas ma kilka takich przedmiotów, które w jakiś sposób przypomina nam o naszym pochodzeniu. Ja np. mam tradycyjna chustę, która babcia pozwoliła mi sobie „wygrzebac” ze skrzyni. Czasem zakładam ją na siebie w Krakowie.

Myślicie, ze wrócicie kiedyś na stałe do któregoś ze swoich krajów?

Ania: Raczej wątpię byśmy wrócili. Ewentualnie jako emeryci. Staram się jednak nie myśleć o tym. Nie potrzebuję takich dylematów. Jest mi dobrze z tym, gdzie jestem, co robię i jaka jestem. Rodzice wiedzą, że lepiej jak jestem tu niż gdybym była na Białorusi. Staram się jednak jeździć regularnie do Lidy, Mimo, iż podróż nie jest najwygodniejsza to jest dosyć tania i dzięki temu udaje mi się odwiedzać rodziców nawet do czterech razy w roku. Nie mniej jednak trzeba pamietać o tym, że wyjechałam do Polski na stałe gdy miałam 17 lat. Trudno mi sobie więc wyobrazić teraz powrót i rozpoczęcie nowego życia tam. W sumie to nie wiem, czy jestem teraz bardziej Białorusinką, Polką, Europejką czy czymś jeszcze innym. Wyjechałam, zostawiłam swoje korzenie tam i wkorzeniłam się na nowo tutaj, w Krakowie.

Boyko: A mnie tam moje miasteczko w Bułgarii się podoba. Pogoda jest lepsza. Jest morze ,są góry. Tylko jest cholernie nudno (śmiech).

Ania: Na razie marzy nam się by stworzyć w Krakowie szkołę językową. Zrobiliśmy już pierwszy krok w tym kierunku. Kto wie, może to właśnie tu uda nam się zrealizować nasze marzenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz